Estonia

Dziś odwiedzimy ostatni kraj jaki został mi do zobaczenia leżący nad Morzem Bałtyckim.
Czy warto tam jechać ? Przekonajcie się sami. Witam w Tallinie – kraju numer #60 na liście moich wyjazdów !

Informacje praktyczne:

  • Godzina + 1 h do przodu w stosunku do Polski
  • Wystarczy dowód osobisty
  • Waluta Euro
  • Internet i połączenia wedle taryfy operatora jak w Polsce
  • Stolicą jest Tallin

Jak dostać się do Estonii ?

Polowałem na tańsze bilety lotnicze do Tallina bardzo długo, ale i tak skończyło się, że zapłaciłem podwójnie hehe. Dlaczego? Bo pierwszy raz kiedy je kupiłem, trafiliśmy z dzieckiem do szpitala i cały wyjazd musieliśmy odwołać. Tym razem się udało, Polską linią lotniczą LOT, w cenie 1000 złotych za całą rodzinę lecimy na drugą stronę Morza Bałtyckiego. Po około półtora godzinnym rejsie byliśmy już na miejscu. W trakcie podróży Oliwier dostał od personelu kolorowanki i pakiet kredek, po czym postanowił je skosztować – skończyło się lekkim wymiotowaniem. Po za tym lot bardzo przyjemny podczas którego otrzymaliśmy słodki poczęstunek i kawę.

Ciekawostki z Estonii, które warto wiedzieć:

  • Estonia to pierwszy kraj na świecie, w którym można było głosować przez Internet
  • Komunikacja miejska w Tallinie jest bezpłatna dla wszystkich mieszkańców miasta.
    PS Turyści muszą jednak płacić!
  • Popularny komunikator SKYPE został opracowany w Estonii
  • Aby otrzymać prawo jazdy trzeba zdać dodatkowy egzamin – Jazda zimą!
  • Nastrasza apteka na świecie została otwarta w Estonii
  • Najwyższy szczyt Suur Munamägi ma tylko 318 m. n p m

Gdzie się zatrzymać ?

Wybraliśmy 4 gwiazdkowy Hotel Hestia Barons Old Town jak sama nazwa mówi leżący w centrum starego miasta. Otrzymaliśmy pokój na 6 piętrze z dobra klimatyzacją, suszarką do włosów, lodówką, ręcznikami, TV i wygodnym łóżkiem. Jedynym minusem był brak balkonu i bardzo mała winda, ledwo się tam zmieściliśmy z bagażami nasza trójką. Śniadania bardzo dobre i urozmaicone. Za dwie noce zapłaciliśmy 187 Euro za całą rodzinkę. Cały obiekt jest położony w kamienicy w eleganckim starożytnym stylu.

Jak się poruszać po Tallinie?

Większość atrakcji położona jest w centralnej części miasta i bez problemu zobaczycie je spacerując między uliczkami. Żadne samochody nie będą Wam przeszkadzały, ruch na terenie całego starego miasta wyłączony jest dla samochodów. Dla leniwych lub w przypadku złej pogody możecie skorzystać z komunikacji miejskiej, w Tallinie popularne są tramwaje i trolejbusy. My raz skorzystaliśmy i Oliwierowi bardzo się spodobało, był to jego pierwszy w życiu przejazd tym środkiem transportu. Oprócz tego widziałem dużo tras rowerowych i ludzi jeżdżących na hulajnogach.

O co tu chodzi ?

Niesamowicie dziwne jest to, że przed północą jest tutaj tak jasno jak było o godzinie 18:00! Zobaczcie to zdjęcie poniżej, zrobiłem je z okna hotelowego jak uśpiłem Oliego dokładnie o godzinie 23:37! Dopiero w necie wyczytałem, że w Estonii w okresie czerwcowym panują tzw. „białe noce”, a słońce potrafi się schować za horyzont tylko na dwie godziny w ciągu doby! Zupełnie przypadkowo pierwszy raz w życiu doświadczyłem takiego zjawiska i jestem mega podekscytowany!

Co zobaczyć w Tallinie ?

Tallin to stolica i największe miasto Estonii, które stało się celem mojej podróży. Średniowieczny urok starego miasta został wpisany na listę UNESCO i zachwycił mnie od pierwszego wejrzenia przy wejściu do centrum. Tallin znaczy w języku estońskim „Duńskie miasto”, a to dlatego , że jego założycielami byli właśnie Duńczycy. Tallinn zajmuje 7 miejsce na liście najbardziej inteligentnych miast świata, ciekawe jak oni to liczą?! Spędziliśmy tutaj trzy pełne dni i za chwile powiem Wam co warto zobaczyć, na co zwrócić uwagę i gdzie dobrze zjeść.

Plac Ratuszowy

Zwiedzanie zaczynamy od głównego rynku w Tallinie, czyli najczęściej odwiedzanego miejsca w mieście. Bardzo przyjemny deptak, gdzie nie tylko znajduje się wiele ogródków z restauracjami, ale też strefa wypoczynku, tutaj turyści mogą skorzystać z leżaków, huśtawek, a nawet wystawionej biblioteki pod gołym niebem. Dzięki ładnej pogodzie przyjemnie było tutaj spędzić czas, podczas którego Oliwier ganiał gołębie i mewy, chodzące w poszukiwaniu pożywienia. Dookoła kilka sklepów z pamiątkami, ktoś na chodniku gra w szachy, jeszcze inny chodzi w przebraniu rycerza, dzieje się naprawdę sporo!

Apteka

Na jednym z rogów placu ratuszowego wstąpiliśmy do najstarszej działającej Apteki w Europie, która powstała w 1422 roku! Moja Kizia jako przyszła farmaceutka była tym tematem, mocno zainteresowana. W środku oprócz standardowych leków znajdowało się mini muzeum przedstawiające różne przyrządy medyczne jakimi posługiwali się ludzie w tej branży ponad 500 lat temu. Pełna nazwa apteki to Magistracka (Raeapteek).

Brama Viru

To brama znajdująca się przy głównej ulicy Viru zbudowana z dwóch wieży będących wejściem do starego miasta od strony wschodniej. Symbol miasta pochodzący z XIV wieku widnieje na wszystkich pamiątkach, magnesach i widokówkach. Nie mogło być inaczej jak właśnie tutaj zrobiłem sobie zdjęcie z szaliczkiem!

Zabytkowe Kamienice – Trzy siostry, Dom bractwa Czarnogłowych

Bardzo podobne miejsce widziałem podczas zwiedzania Łotwy w Rydze, nawet nazwa jest prawie identyczna! Kamienica, która zobaczyłem teraz w Tallinie to zabytek architektury renesansowej. Moja uwagę zyskały jedynie drzwi wejściowe do działającej kiedyś organizacji kupieckiej.  Dom Bractwa Czarnogłowych wznosi się przy ulicy Pikk 26. Po za tym nic szczególnego, zrobiliśmy zdjęcie i poszliśmy dalej!

Pałac Kadriorg

Barokowy pałac w, którym obecnie znajduje się muzeum sztuki. Wokół zobaczycie ogromny teren w postaci ogrodów, fontann i miejsc spacerowych. Parę metrów dalej znajduje się bardzo duży plac zabaw i wesołe miasteczko gdzie razem z Oliwierem spędziliśmy najwięcej czasu jedząc lody i bawiąc się na zjeżdżalniach. To miejsce prezentuje się okazale szczególnie latem gdzie kwitną wszystkie kwiaty zadbane i zasiane równo co do centymetra. Coś na wzór jak w naszym kieleckim Pałacu Biskupów Krakowskich!\

Sobór św. Aleksandra Newskiego

Warto zobaczyć prawosławną katedrę, która znacznie różni się swoją budową od naszych katolickich kościołów. Bardzo podobną widziałem w Rydza, ta w Tallinie ma 58 metrów wysokości i powstała w latach dziewięćdziesiątych. Świątynia może się pochwalić silniejszym zespołem dzwonów. W kościelnej wieży znajduje się ich, aż11, w tym jeden z nich waży 15 ton i jest największy w Tallinie.

Kohtuotsa viewing platform

Jeżeli tak jak ja, jesteście miłośnikiem punktów widokowych to Kohtuotsa viewing platform jest najlepszym miejscem na panoramiczny widok na Tallin. Wejście tutaj jest bardzo proste i sam taras znajduje się blisko centrum. Z góry zobaczycie dokładnie czerwone dachówki budynków starego miasta i krajobraz Morza Bałtyckiego. Wejdziecie tu całkowicie za darmo o każdej porze dnia i nocy. Aplikacja Google Maps powinna Was doprowadzić na sam szczyt, warto jednak trochę pobłądzić pomiędzy pustymi uliczkami miasta. Platforma znajduje się blisko prawosławnej katedry opisanej wyżej.  

Lennusadam

Znacie mnie już i wiecie, że muzeum nigdy nie jest moim najważniejszym punktem podczas wycieczki, ale to w Tallinie naprawdę mi się podobało!  Duży obiekt w którym spędziliśmy prawie dwie godziny oferował dużo atrakcji dla dzieci i dorosłych. Zwiedziliśmy od środka wojskowe statki, próbowaliśmy swoich sił na symulacji wodolotu i bawiliśmy się na specjalnych sterach różnego rodzaju kutrów, łódkach i szalupach. Dostępne są również dwa place zabaw, gdzie na jednym z nich można popływać zdalnie prowadzonym statkiem! To było coś niesamowitego!

Bilety wstępu kosztują 20 Euro za osobę dorosłą. Oliwier wszedł za dramo. W środku znajduje się  wiele eksponatów związanych z morską historią ziem estońskich, największymi z nich są lodołamacz „Suur Tõll” i okręt podwodny „Lembit”. Przy ścianach znajduje się wiele akwariów, w którym pływają kolorowe rybki. Przy wyjściu możecie udać się do restauracji oraz kupić coś w sklepie z pamiątkami. Muzeum Lennusadam znajduje się lekko poand 2 kilometry od centrum starego miasta i otwarte jest codziennie w godzinach 10:00- 19:00.

Plaża Pirita Beach

Ostatni dzień pobytu w Estonii postanowiliśmy spędzić na plaży wykorzystując znakomitą pogodę na opalanie! Plaża Pirita Beach znajduje się około 8 kilometrów od centrum Tallina więc dojechaliśmy tu Boltem za 9 Euro. To najbardziej popularne miejsce na kąpiel w Morzu Bałtyckim, ale nie spodziewałem się, że w środku dnia pracującego będą tu takie tłumy! Znaleźliśmy jednak miejsce przy stoliku w jednej z restauracji położonej na piasku. Ceny były tu trochę wyższe, ale widoki i wakacyjny klimat bezcenny! Plaża nie była tak piękna jak nasza w Polsce, ale za to woda jest dużo cieplejsza. Czy czystsza? Raczej nie, spora ilość glonów przy brzegu i łagodne zejście do wody. Dobrze zagospodarowane miejsce w place zabaw dla dzieci, toalety, restauracje i boiska do gry w piłkę.

UWAGA NA KLESZCZE!

Jeszcze przed wyjazdem przeczytałem w Internecie, że w Estonii zaobserwowano podwyższone ryzyko ukąszenia przez kleszcze. Tak to prawda, już pierwszego dnia Kizia zabiła pięć takich pajęczaków. W razie co mieliśmy wykupione ubezpieczenie indywidualne. Od jakiegoś czasu zawsze je biorę, licząc, że nigdy się nie przyda! Mam dobrą sprawdzoną firmę na tego typu wyjazdy, jak coś piszcie, powiem Wam co i jak i do kogo się zgłosić z wyceną.

Co zjeść w Estonii ?

Podczas pobytu w Tallinie upodobaliśmy sobie dwie restauracje znajdujące się w centrum miasta. Jedną z nich była włoska Pulcinella, gdzie zjedliśmy obłędny makaron bolognese i smaczną pizzę.  Druga miejscówka to Peppersack, gdzie tam samo dobrze smakowała jak i wyglądała zupa mięsna podana w chlebie. Cenny są standardowe, za danie z drinkiem trzeba zapłacić około 50-60 Euro za dwie osoby. Najbardziej popularnym piwem jakie tu spotkałem było A. Le Coq. Wszędzie można płacić kartą. Polecam te dwie miejscówki, szczególnie ta pierwszą jeśli ktoś lubi włoskie żarcie. 

Musze przyznać, że Estonia jako kraj Bałtycki pokazał się z bardzo dobrej strony. Wszystko jest tutaj takie proste, łatwe i przyjemne, dostosowane do europejskich standardów. Czuć jednak wpływy mieszkających tu Rosjan, a na mieście słychać ich język. Podczas zwiedzania przypadkowo trafiliśmy pod ich ambasadę, wygląda dość szokująco! Wszędzie obrazki z trwającej wojny na Ukrainie, znicze czy dziecięce zabawki zalane krwią. Estonia w tej chwili zamknęła granicę z Rosjanami i mam nadzieję, że zawsze zostanie sobą,- niepodległą- tak samo elegancką jaką ją poznałem!