Szwajcaria
Styczeń 2020
Szwajcaria – najdroższe Państwo w Europie!? Wiele osób zapowiadało mi, że jadąc do tego kraju trzeba się odpowiednio przygotować finansowo! Już teraz powiem, tak to prawda, ale jest tam jedno miejsce gdzie pieniądze przestają mieć znaczenie! Dla tych chwil jesteś w stanie oddać naprawdę wiele! Co to takiego?
To TITLIS! Jedna z chwil, którą zabiorę do grobu w prawej ręce, a ich widok mam cały czas przed oczami jak tylko robi mi się zimno! Poniżej przeczytacie co to za tajemnicze miejsce, ile to kosztuje i jak się tam dostać! Za chwilę przeniosę Was do Państwa w którym wypijecie najdroższą kawę i wrócicie z przynajmniej jednym mandatem za prędkość! Zanim jednak dolecimy na miejsce tradycyjnie przypominam o czym należy wiedzieć przed wyjazdem:
Bazylea to pierwsze miasto, które mieliśmy przyjemność zwiedzić! Samo międzynarodowe lotnisko BAZYLEA-MILUZA-FRYBURG leży na granicy trzech państw: Szwajcarii, Francji i Niemiec. Po wylądowaniu strzałki kierunkowe i flagi pokażą Wam drogę w zależności w którym państwie chcecie wyjść z terminalu! Hehe dobre! Pierwszy raz się z czymś takim spotkałem! O tym, że wyjazd będzie na bogato przekonałem się już po odebraniu auta z wypożyczalni! Mimo, że rezerwowałem zwykłego Opla dostałem najnowsze VOLVO XC90, które miało 900 km przebiegu. Po dotarciu do centrum okazało się, że Bazylea to raczej smutne miasto. Z punktu widokowego PFALZ widać panoramę miasta, dwa duże mosty i kominy z których unosił się czarny dym. Popołudniowy spacer po centrum i jeszcze wizyta w Katedrze Gotyckiej, która jest największą atrakcja tego miasta. Zapomniałbym o ruszającej się fontannie, to opcja raczej dla dzieci, daleko jej do show jak na przykład te świetlne w Barcelonie! Jedziemy dalej!
Zurych – zdecydowanie największe miasto w całym Państwie położone nad jeziorem Zuryskim! Dobrze zorganizowany transport publiczny, piękna starówka i bujne życie nocne! Tutaj zatrzymałem się wspólnie z kolegami na dwa dni! Obowiązkowe miejsce to wzgórze Lindenhofplatz! Warto też przynajmniej dwie godziny pobłądzić po stary mieście! Wrażenie zrobi katedra Grossmunster i kościół Fraumunster! Wieczorem kierujcie się na ulicę Langstrasse – bary, dyskoteki i nie kończące się knajpki w szwajcarskim stylu! Nie zapomnijcie skosztować szwajcarskiego sera! Jeszcze jedna rzecz o której muszę Wam powiedzieć na tym etapie zwiedzania. Szwajcaria jest jednym z nielicznych krajów w Europie gdzie całkowicie legalna jest prostytucja! Dochody dla kraju są tak duże, że dziewczyny lekkich obyczajów mają tutaj specjalne miejsca o nazwie „DRIVE-SEX”! Wygląda to dosłownie jak McDrive lub bezdotykowa myjnia samochodowa. Cały obiekt jest chroniony przez policje i dobrze pilnowany stąd nigdy nie doszło tam do żadnych ekscesów! Właśnie w Zurychu takich miejsc jest najwięcej!
Dwie sprawy na które musicie zwrócić uwagę poruszając się po Szwajcarii! Przede wszystkim to kraj radarów! Są dosłownie wszędzie i cykają zdjęcia nawet po przekroczeniu prędkości o 3 km/h! Opłaty za mandaty są drogie, a jeśli przyciśniesz za mocno sprawa trafia do sądu! Oczywiście pamiątkę w postaci mandatu przywiozłem bo jakżeby inaczej. Każdy miejscowy jeździ w tym kraju zgodnie z przepisami! Ma to jednak swoje plusy, widoczki w trakcie jazdy są tak piękne, że jadąc wolniej więcej zobaczysz, a nawet co chwilę tak jak ja zatrzymasz się , aby zrobić zdjęcie! Drugi temat to parkingi. W każdym aucie dostaniecie taki kartonik z oznaczeniem czasu na postój max. do 30 min w wyznaczonej niebieskiej strefie! Parkujecie auto, ustawiacie kartkę z określoną godziną i macie wyznaczony okres , żeby wrócić do auta! To jest darmowa wersja! Oczywiście da się to obejść, ale trzeba co pół godziny przestawiać auto hehehe HIT! Są parkingi podziemne, ale drogie! W niedzielę free!
Lucerna – tym razem w drodze na zachód zatrzymaliśmy się w miejscowości Lucerna. Jedno z bardziej popularnych miejsc w Państwie położone nad jeziorem Czterech Kantonów! Główną atrakcją jest tu najstarszy drewniany most w Europie wybudowany w 1333 roku! Jeżeli traficie tak jak ja na piękną pogodę to miejsce naprawdę jest cudne! I nawet kawa z ciastkiem za blisko 100 zł nie wygoniła mnie w dalszą podróż! Z samego mostu widnieje zajebisty widok na starówkę! Warto się tu zatrzymać na trochę, ale z chwili zrobi się przynajmniej godzina jak nie więcej!
ENGELBERG – miejsce, które do tej pory kojarzyłem ze skoków narciarskich! Okazuje się, że jest tam jednak coś czego nie zapomnę do końca życia! TITLIS! Po dotarciu na miejsce temperatura wynosiła już poniżej zera, a widok na Alpy był cudowny! Celem był szczyt o wysokości 3 238 metrów n.p.m. Bilet nie jest tani, jego koszt to około 400 złotych! Trasa na górę w specjalnych gondolach podzielona jest na 3 odcinki! Już w trakcie wjazdu zatykają się uszy, a widok robi się coraz bardziej olśniewający! Po drugiej przesiadce wsiadamy już w obrotową o 360 stopni kabinę! Jeszcze tylko 900 metrów na linie do góry i jesteśmy! Ciężko opisać to uczucie. Ludzie reagowali różnie, dziewczyny piszczały ze strachu, inni płakali! Ja chyba delektowałem się chwilą! Na górze przy -32 stopniach robi się tak duszno, że masz ochotę się rozebrać! W głowie się kołuje jak po wypiciu pół litra i ciężko złapać oddech! Po chwil jednak to wszystko mija, a ja jestem na równi z najwyższymi szczytami Szwajcarskich gór! Okazuje się, że to dopiero początek! Po krótkiej przeprawie pod górę gdzie jeden krok wymagał nie lada wysiłku dochodzimy do najwyższego mostu w Europie zawieszonego nad przepaścią! Przejście przez niego to ekstremalne wyzwanie, a to dlatego , że pod wpływem wiatru i ciężaru ludzi buja się w każdą stronę jak w najlepszym horrorze! Szybkie zastanowienie się i jestem już na nim! Było tak zajebiście, że chodziłem jak dziecko w tą i z powrotem! Jakby tego było mało okazuje się, że na szczycie TITLIS jest jeszcze lodowiec do którego można wejść do środka! Tam oczywiście wszystko wykonane jest z lodu łącznie z „podłogą” po której się ślizgasz! Ciekawy szlak w ciemności z podświetlonymi elementami lodu i wypełnionymi postaciami z bajek min „Epoka Lodowcowa”. Trochę przypominało wnętrze piramidy w Egipcie, jednak zamiast z piasku wszystko było zamarznięte! Mimo odmarzniętych stóp i dłoni nie miałem ochoty zjechać na dół. Na szczycie spędziliśmy około półtorej godziny, a czas ten z pewnością zapiszę w rozdziale swojego życia dosłownie i w przenośni „zapierających dech w piersiach”!
Berno – podczas dalszej podróży emocje zaczęły opadać, a zmęczenie dało o sobie znać. Postanowiliśmy zjechać do miasta Berno na jakiś obiad! Po wrażeniach z TITLIS skosztowaliśmy spaghetti w jednej z knajpek na rynku tego miasta! To co się rzuciło w oczy to wieża zegarowa Zytglogge i fontanna Kindlifresserbrunnen! W Bernie przez , którą przypływa rzeka Aare znajduje się siedziba rządu. Dużo ludzi, głośny klimat i ładnie oświetlone centrum! Bilet parkingowy na 2 godzony to koszt około 100 złotych! Jedziemy dalej … robi się już późno i ciemno, a przed nami jeszcze około 100 kilometrów! W trakcie dalszej jazdy chłopaki poszli spać, a ja w myślach dalej jestem na tym moście!
GENEWA – na podsumowanie wizyty w Szwajcarii ostatni dzień zostawiliśmy na Genewę! Nie wiem jak Wy, ale ja cały życie byłem przekonany, ze to jest stolica Szwajcarii! Okazuję się, że jak zasięgniemy wiedzy to w tym kraju nie ma stolicy! Nieoficjalnie jest nią Berno! Zaraz po wjeździe do miasta pierwsze co zobaczycie to fontanna czyli symbol Genewy! Jest najwyższa w Europie i wyrzuca wodę na wysokość 140 metrów z prędkością 200 km/h! Wieczorem jest ładnie oświetlona i czynna cały rok. Nie robi jednak tak dużego wrażenia jak wskazują parametry, może dlatego, że jest sporo oddalona od brzegu! Genewa to najdroższe miejsce w całym kraju! Wszędzie 5 gwiazdkowe hotele, ekskluzywne samochody i ekspozycje z zegarkami – no tak ZEGARKI, przecież jesteśmy w Szwajcarii! Te perełki potrafiły kosztować nawet ponad 100 tysięcy Euro! Dookoła pełno sklepów najlepszych marek odzieżowych na świecie. W Genewie znajduje się Pałac w, którym odbywają się spotkania przedstawicieli Narodów Zjednoczonych. Krótki spacer przez charakterystyczny most Blanc Bridge i tak naprawdę to by było na tyle!
Podczas drogi powrotnej na lotnisko najpierw zgubiliśmy się wjeżdżając drogą tranzytową na teren Włoch, a później przy przejściu granicznym zatrzymała nas policja. Rewizja była tak szczegółowa, że u Cypka znaleźli paczkę papierosów ze śladową ilością marihuany w postaci CBD. Mało brakowało, żeby zrobili z tego problem, ale po około 30 minutach przeszukania puścili nas dalej.
Podsumowując po Szwajcarii zrobiliśmy ponad tysiąc kilometrów docierając w najbardziej popularne miejsca w kraju! Zdecydowanie numerem jeden był szczyt TITLIS! Ta góra skradła moje serce najbardziej! Zostawiłem tam wszystko, od uśmiechu, łzy, pot, aż po wspomnienia, które zostaną na zawsze!