Jordania

Mój ulubiony kierunek? Azja! Wycieczka na kontrowersyjne tereny Bliskiego Wschodu. Witam Was w tajemniczej Jordanii, państwie które z pewnością spełni marzenia wszystkich fotografów! Obowiązkowy punkt na mapie miłośników starożytności i mitycznych miast na horyzoncie! To tu ukształtowała się religia niemal całego świata! To tutaj spędzicie chwile, których nie zapomnicie do końca życia! Jest sztoooos!

Ruszamy z Krakowa liniami lotniczymi Ryanair o godzinie 6:50! Blisko 4 godziny lotu i lądujemy w stolicy, mieście Amman. Pamiętajcie przestawić zegarki +1h. Na miejscu spotkacie się z dużo sprawniejszą kontrolą paszportową niż ma to miejsce np. w Egipcie czy Izraelu, jednak będziecie musieli odpowiedzieć na kilka pytań. Zanim jednak pojedziemy dalej… co zrobić przed wylotem?

    • Sprawdź ważność paszportu, musi mieć min. 6 miesięcy
    • Wykupcie kartę JORDAN PASS https://www.jordanpass.jo/ jej koszt to około 375 złotych. W cenie macie przede wszystkim WIZĘ oraz wstęp do ponad 40 atrakcji na terenie całego Państwa. Po wykupieniu przyjdzie Wam karta na e-mail / nie trzeba jej drukować, jest tam QR kod gdzie wszędzie go odczytają. Czy się opłaca? TAK, sprawdziłem! 
    • Jest możliwość obejścia wykupienia WIZY. Warunkiem jest jednak stawienie się w konsulacie w miejscowości AKABA w trakcie 48 godzin od momentu przekroczenia granicy. To raczej opcja tylko dla tych, którzy wyjeżdżają tylko na samo plażowanie. 
    • Wymieńcie w Polsce pieniądze na dolary amerykańskie, na miejscu w każdym mieście jest dużo kantorów, tam dostaniecie DINARY (oczywiście nie róbcie tego na lotnisku)! W polskim kantorze również dostaniecie dinary, jednak bardzo często starszą wersję, której w wielu miejscach nie przyjmują. 
    • Wykupcie sobie ubezpieczenie NNW – oby się nie przydało, ale warto! Karta EKUZ nie działa.

No to mamy już wszystko – zaczynamy! Wypożyczamy auto w firmie THRIFTY, oczywiście z wcześniejszą rezerwacją online. Wszystkie samochody w Jordanii są w automacie. Pierwszym przestankiem wypadu jest GÓRA NEBO – miejsce śmierci Mojżesza! Przy dobrej pogodzie z góry zobaczycie fragment Ziemi Świętej w Izraelu. Na miejscu nie brakuje polskich akcentów, m. in. drzewo oliwne posadzone przez Papieża Jana Pawła II. Około 45 minut zwiedzania spacerkiem i jedziemy dalej. 

Punktem drugim było Morze Martwe, czyli najbardziej zasolony zbiornik wodny na świecie! Znane mi miejsce z wcześniejszych podróży do Izraela, jednak tam byłem na plażach strzeżonych, typowo turystycznych, tu postawiliśmy na dziką plażę dla miejscowych. Zupełnie inny klimat, plaża pełna, ale w zasięgu wzroku żadnych turystów oprócz nas, wzbudziliśmy niemałą sensację. Jeżeli podróżujecie z dziewczynami to radzę wybrać opcję ze strzeżoną plażą, tu kobiety o jasnej karnacji przykuwają wzrok wszystkich będąc zakryte prawie całe od stóp do głów, o rozebraniu się do kostiumu i wejściu do wody można raczej zapomnieć. Morze Martwe słynie z tego, że woda unosi ciało sprawiając wrażenie leżenia na łóżku, jednak przez obecność w niej ogromnej ilości soli nie wytrzymacie dłużej niż 10 minut. Nie próbujcie zanurzać głowy, nie mówiąc już o otwieraniu oczu pod wodą! Skończy się to tragicznie! Planując wejście do wody nie golcie się wcześniej, a jak macie jakieś rany to odpuście temat. Po wyjściu ma się wrażenie, jakby kąpało się w oleju, skóra pozostaje tłusta i wszędzie czuć sól, więc od razu szybko pod prysznic! Co jak go nie ma? Najlepiej zaopatrzyć się w 5l baniak wody w jakimś markecie, jeżeli tego wcześniej nie zrobicie to jest szansa kupienia go przy plaży u miejscowych, jednak ceny u nich są kilkukrotnie wyższe!

Trzeci punkt tego dnia to zamek w miejscowości Al-Karak. Nie jestem miłośnikiem tego typu miejsc, ale Prezes ma fioła na tym punkcie, więc podjechaliśmy! Stare mury wraz z możliwością wejścia do komnat. Spory teren i przynajmniej godzina chodzenia. Zrobił na mnie wrażenie śpiew nawołujący wyznawców islamu do modlitwy, który usłyszałem z będącego niedaleko meczetu. Całe miasto jakby się na chwilę zatrzymało. 

Zapomniałem przedstawić głównych bohaterów tego wypadu! Justyna, Koper, Prezes i oczywiście ja! W tym momencie info do dwóch osób, które w ostatniej chwili musiały zrezygnować z wyjazdu: żałujcie mordki, bo naprawdę macie czego, o czym możecie przeczytać poniżej! 

Ważna informacja jeszcze dla płci pięknej udającej się do Jordanii. Musicie się przygotować, że czeka Was nie lada wyzwanie szczególnie jeśli chodzi o ubiór! Odkryte ramiona, dekolty czy krótkie spodenki/spódniczki nie są tu mile widziane (wyjątkiem jest Petra, w której każdy był ubrany jak chciał). Nawet idąc z grupą znajomych spotkacie się z krzywymi spojrzeniami mieszkańców. Kostiumy kąpielowe, najlepiej jednoczęściowe, tylko na plażach przeznaczonych dla turystów.  Jeśli jesteś blondynką i marzyłaś o sławie to tutaj poczujesz się trochę jak gwiazda Hollywood! Każdy będzie chciał zrobić sobie z Tobą selfie! O pozwolenie nie spyta Ciebie, tylko chłopaka z którym przybywasz! Czyli zwiedzając sama staniesz się atrakcją turystyczną! Nie można też okazywać sobie uczuć publicznie!

Po kąpieli w Morzu i małej lekcji historii kierujemy się już na południe, do miejscowości AKABA. Tam mamy zarezerwowany hotel. Ogólnie cała trasa na pierwszy dzień to ponad 350 kilometrów. Jedyne na co musicie zwrócić uwagę podczas jazdy to niezliczona ilość progów zwalniających! W mieście czy na autostradzie – są wszędzie i nie zawsze oznaczone! Sam sposób jazdy miejscowych polega na zasadzie „jadę jak mi się podoba”. Nie zdziwcie się na widok ciężarówek jadących pod prąd czy osobówek wypchanych po brzegi ludźmi, zwierzętami lub innymi ładunkami. 

Drugi dzień to czas na relax – pobyt w miejscowości AKABA, najbardziej turystycznym kurorcie w państwie z dostępem do Morza Czerwonego! W ciągu dnia temperatura dochodząca do 30C, więc kąpiel w lutym po raz kolejny zaliczona! W mieście są dwie plaże ogólnodostępne. My jednak pojechaliśmy na oddaloną o 6 km plażę ze specjalnym dostępem do opcji nurkowania! Około półtorej godziny zabawy w wodzie, gdzie oprócz kolorowych rybek i rafy koralowej zobaczyć można m. in. wrak czołgu czy samolotu! Na dnie Morza Czerwonego znajduje się bardzo dobrze widoczny „CEDAR PRIDE”, libański frachtowiec zatopiony w 1983 roku! Nigdy nie pomyślałem, że będę miał okazję kąpać się z czołgiem hehe. Obowiązkowe buty do wody niestety nie pomogły! Cały pocięty przez rafę i pokuty koralowcami wracam na brzeg. Czy  było warto? Było zajebiście! Następnie za 5 dinarów wypożyczamy rowerek wodny i pływamy wzdłuż brzegu Morza Czerwonego z widokiem na Izrael i Arabię Saudyjską!

Piwko?! Ciężko;/ Na terenie Jordanii obowiązuje zakaz spożywania alkoholu. Jego zakup możliwy jest tylko w specjalnych sklepach oznaczonych „Liquor Store” i jest bardzo drogi. My na szczęście zaopatrzyliśmy się na lotnisku w strefie bezcłowej. Pamiętajcie jednak, że pić możecie tylko w hotelach w sposób ich myślenia „ Jak Allah nie widzi”. Publiczne spożywanie alkoholu może się skończyć pobytem w więzieniu. Jordańczycy są natomiast prawdziwymi degustatorami palenia! Palić można dosłownie wszędzie, nawet w publicznych miejscach! Nigdzie nie spotkałem się z jakimkolwiek znakiem zakazu. Jednego wieczoru zamówiliśmy sziszę do pokoju, którą Arab przywiózł jak pizzę hehe, po wypaleniu jej szybko poszedłem spać!

Po dwóch dniach w Akabie przyszedł czas na to na co czekałem najbardziej! Pustynia WADI RUM i zaplanowany nocleg w samym sercu jej ogromnej powierzchni! Nagrywano tam m. in. ujęcia do filmu Transformers czy Gwiezdne Wojny. Już sama droga autem do granicy miejscowości WADI RUM VILLAGE jest oszałamiająca! Człowiek ma wrażenie, że opuścił Ziemię i znajduje się na innej planecie! Przechodzimy kontrolę policyjną i zostawiamy auto na parkingu! Dalej można już jechać tylko specjalnymi jeepami z miejscowym Beduinem! Około 8 km trasy przez środek pustyni, pokonanych na pace samochodu robi mega wrażenie! Po drodze oprócz piasku mijaliśmy tylko wielbłądy. Na miejscu czekał na nas 4-osobowy namiot! Noc w namiocie na pustyni! Słyszycie to!? Masakra! Na pewno chwila nie do zapomnienia! Jeżeli zaplanujecie podobny trip – zabierzcie ze sobą ciuchy zimowe! Spaliśmy w czapkach, kurtkach owinięci dwoma kocami! W nocy było 2-3 C i do tego silny wiatr! Wstaliśmy na cudowny wschód słońca, a po chwili miejscowy Beduin przygotowali nam śniadanie! Czułem się jak dziecko, któremu nie wystarczyła mała piaskownica, więc dali mu cały świat zrobiony z piasku! 

Myśleliśmy, że nic bardziej fantastycznego już nie da się przeżyć w tym kraju, ale podobno najlepsze zostawia się na koniec – PETRA! Ostatni dzień w Jordanii to wizyta w Petrze – jednego z 7 cudów świata! Sam szlak liczył 9 km w jedną stronę. W sumie do pokonania mieliśmy prawie 20 km i tylko 6 godzin czasu! To co zobaczyliśmy na miejscu przerosło nasze najśmielsze oczekiwania! Petra to miasto wykute w skale, które powstało w czasach antycznych przed naszą erą. Jego rzeczywistość poznać możemy już podczas czytania Starego Testamentu. Każda z budowli wielkich rozmiarów jest idealnie dopracowana. Sam szlak poprzez wąwóz ma w sobie osiem miejsc do zwiedzenia. Głównym z nich jest Al.-Chazna, zwana Skarbcem Faraona – to główna świątynia z filmu „Indiana Jones i ostatnia krucjata”! Podczas powrotu telefon mi się rozładował od ilości robionych tam zdjęć! Sama droga nie jest bardzo ciężka, ale przez upał wymaga dużej ilości wody i odpoczynków. Można skorzystać z przejażdżki na osiołku i wielbłądach. Podsumowując Petra to miejsce na świecie, które z pewnością trzeba zobaczyć!

Po dniach pełnych wrażeń wracamy na lotnisko do Ammanu. Cały wyjazd bez przypału? Niemożliwe! Na powrocie cztery kontrole policyjne, które zakończyły się mandatem w wysokości 40 dinarów (ok. 240zł). Trzeba to uregulować na miejscu w terminalu przy oddaniu auta – w przeciwnym razie nie wypuszczą Cię z kraju! Na koniec jeszcze zgubiłem swoją ulubioną poduszkę! Trudno! Wyjazd był bezcenny i nawet najlepsze zdjęcie nie odda tego co zobaczyłem na żywo! Jordania to piękny kraj mający swoje zasady! Czy tam wrócę? W myśl swojej zasady – NIE! Spędziłem niezapomniane chwile!